Szliśmy w stronę lasu. Z każdym oddechem przychodziły mi do głowy inne wizje. Znam Lucasa od kilku, dobrych lat, a mimo to jestem bliżej Louisa. Chociaż po ostatnich wydarzeniach nie jestem pewna, czy wiem cokolwiek o przyjacielu. Okłamywał mnie cały ten czas! Ukrywał prawdę, która może być naprawdę ważna. Nie potrafię mu znowu zaufać.
Idąc polnymi ścieżkami, nie rozmawialiśmy w ogóle. Dopiero przed wejściem w ciemność między pierwszymi drzewami, Liam przerwał ciszę.
- Za chwilę będziemy na miejscu. Zaczekaj tu, a ja tylko sprawdzę, co się dzieje. Zaraz po chwilę po ciebie wrócę.
Zostałam sama. Chłopak zgrabnie wszedł między konary drzew. Po paru sekundach straciłam go całkiem z pola widzenia. Zadziwia mnie, z jaką gracją się porusza. Zarówno Liam, jak i Louis. Pomimo swojego ciężaru nie sprawiają żadnego hałasu. Każdy krok stawiają z idealną ciszą. Grobową ciszą. Choć nie wiem, czy to określenie jest na miejscu.
Stojąc w samotności, przysłuchiwałam się, czy przypadkiem ktoś się nie zbliża. Mój słuch jakby się wyostrzył. Słyszałam każdy szelest, odlatującego ptaka, każdy podmuch wiatru, który ruszał liśćmi. Zdaje się, że adrenalina ma ten talent "poprawiania" zmysłów.
Nagle spomiędzy gałązek wyskoczył jeleń. Spojrzał na mnie, po czym rzucił się kłusem w moją stronę. W ostatnim momencie zdążyłam odskoczyć. Zwierze się tego nie spodziewało. Serce dudniło mi coraz szybciej. Miałam wrażenie, że długo nie pożyję. Byłam pewna, że nie dam rady wygrać z tak silnym, ogromnym porożem. Znów zobaczyłam te czarne oczy, spoglądające na mnie ze strachem i złością. Czułam krew pulsującą mi w żyłach. Kiedy zwierzak ponownie chciał zaatakować, zrobiłam rękami wymach. Zasłaniając się rękoma, czekałam na uderzenie. Jeleń zatrzymał się tuż przed moimi dłońmi. Przekrzywił łeb. Usłyszałam w swoich myślach pojedyncze słowa. "Pani"... "wybacz"... "pomocy"... Nie wiedziałam, czy to ja zwariowałam, czy naprawdę doszły do mnie myśli zwierzaka. Nigdy mi się coś takiego nie przytrafiło. Przez Kilka dobrych minut przyglądałam się, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa.
W chwili kiedy chciałam coś odpowiedzieć, pojawił się Liam. Wrócił tak jak chwilę temu odszedł - w całkowitej ciszy. Zwierze spłoszyło się na jego widok i uciekło. Od razu zauważyłam, że chłopak niczego nie widział.
- Droga wolna. Możemy powoli iść. Blondynek siedzi w pokoju razem z Louisem. Kochaś jest przywiązany do siedzenia. Gdyby nie to, że boję się, że sam nie dam rady, to chętnie bym Ci go tak zostawił. Eh, mówi się trudno i żyje się dalej. Lucas pisze coś i bacznie obserwuje swojego jedynego więźnia. Idź przodem, wszystko zgodnie z planem.
- Boję się. Nie wiem, jak mam zareagować, gdyby mnie zobaczył. Nie wiem, co robić!
- Eh, czy ja jej muszę wszystko wyjaśniać?! - bąknął pod nosem. - Jakby blondasek cię zauważył, zawsze możesz się mu wytłumaczyć, że Lou cię wezwał, a ja mogę zaatakować. Mamy ten element zaskoczenia. Nic nie będzie stracone, kumasz? Ale jak mnie zobaczy, to będzie gorzej, bo sama na pewno sobie z nim nie poradzisz. Wszystko jasne?! - chyba się zirytował... - Plan już znasz. Czekaj jedynie na mój znak. Teraz powoli chodź za mną. Postaraj się jak najmniej hałasować.
Wolnym krokiem weszłam do lasu. Brunet wskazywał mi drogę lekkim dotknięciem w ramię. Jeśli miałam skręcić w lewo to dotykał mnie w lewy bark, tak samo gdy powinnam pójść w prawo. Po przejściu kilkudziesięciu metrów zobaczyłam mały domek. Zbudowany był w całości z drewna. Na oko mogło się w nim znajdować dwa duże pomieszczenia lub trzy czy cztery mniejsze pokoiki. W jednym z okien świeciło się światło. Było na tyle mocne bym mogła je zauważyć już dużo wcześniej.
Wszystko było tak jak opisywał mi Liam. Wewnątrz ujrzałam dwie postacie. Lucasa i Louisa. Ten drugi siedział przywiązany do krzesła pod ścianą. Łatwo można było zauważyć, że ma mocno skrępowane ręce i nogi. Spod grubych sznurów przy nadgarstkach pociekła strużka ciemnoczerwonej krwi, gdy nastolatek się poruszył. Spojrzałam wyżej. Na policzku miał ogromnego siniaka, który znalazł się tam, z pewnością, nie przypadkiem. Usta miał zaklejone ciemną taśmą. Powieki opadały mu na przymknięte i lekko spuchnięte oczy. Jego oprawca siedział przy biurku. Notował coś, nie zwracając uwagi na swojego więźnia. Mój towarzysz mówił, że Lucas bacznie go obserwuje, lecz sytuacja musiała się zmienić. Tylko co było na tyle ważne, by odwrócić jego uwagę od tak ważnej czynności? Ubrany był w szarą koszulkę z nadrukiem, jego umięśnione nogi opinały czarne spodnie, a na ramiona miał narzuconą czarną skórzaną kurtkę. Wyglądał po prostu... seksownie. Boże! O czym ja myślę?! Przy ręce leżał złoty sztylet. No w końcu kto by się spodziewał, żeby ktoś taki nosił przy sobie broń.
Najciszej jak potrafiłam skradałam się do okna obok. Wydawało mi się, że każdy mój krok słychać niczym huk armaty. Z niemałym strachem dotarłam do celu. Liam stał już za mną. Nadal nie potrafię uwierzyć, że potrafi się tak szybko i cicho poruszać. Wyjął z kieszeni coś na wzór scyzoryka, lecz zamiast ostrza wysunęła się rurka z materiału podobnego do metalu. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że dziwny przedmiot otacza się niebiesko-srebrną łuną światła. Myśląc, że chłopak chce wyłamać nim okno, zbliżyłam się. Złapałam go za dłoń, lecz ten tylko spojrzał na mnie. To mi wystarczyło, żeby zrozumieć żebym tego nie robiła. Myliłam się. On przytknął zaostrzoną końcówkę do szyby i bezszelestnie poprowadził nią. Rurka pozostawiała po sobie ślad, podobny do linii, malowanej markerem tylko, że ta była czarna jak smoła i zdecydowanie dużo grubsza. Z każdym szybkim ruchem dłoni odkrywała się nowa część rysunku. Po chwili skończył, a to co powstało, to usta przebite strzałą. Szyba zaczęła się topić. Fala ognia rozeszła się od rysunku aż po ramę okna, nie wydając przy tym najmniejszego szmeru. Kiedy już całkowicie znikła, chłopak dał mi znak abym weszła pierwsza. Nie zdążyliśmy wejść do środka, gdy tuż przed moją twarzą przeleciał nietoperz, a ja się wystraszyłam i potknęłam. Jak zwykle pokazałam swoją zgrabność i upadłam z głośnym trzaskiem na podłogę. Kiedy się obróciłam by zobaczyć reakcję Liama, jego już tam nie było.
Ponownie zwróciłam wzrok w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Wstałam. Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że mam niewiele czasu. Przecież nie miałam szans na to by nikt tego nie zauważył. Nie usłyszałam kroków, właściwie nic nie słyszałam. To na pewno nie było normalne. Ta grobowa cisza zdecydowanie była najprostszą radą, UCIEKAJ! W momencie, kiedy ruszyłam do okna, stanął przede mną Lucas. Jego włosy opadały mu swobodnie na czoło. W ręce ściskał złoty sztylet, który już widziałam wcześniej. Po tylu latach znajomości czytałam z jego twarzy jak z książki. Teraz wiedziałam tylko jedno - był zaskoczony. Bez wątpliwości widział szok w jego oczach.
- Co do kurwy nędzy?! - wyszeptał tak, że ledwie usłyszałam jego słowa. - Co TY tu robisz?! - wykrzyknął już mniej zaskoczony, a bardziej wściekły. Nigdy wcześniej nie bałam się go tak mocno jak w tej chwili.
- Lucas...
- Brawo, wiem jak mam na imię, ale pytanie było inne. Nie powinno cię tu być!
- Oj grzeczniej proszę! - zaczęłam. - Ty już dobrze wiesz, po co tu przyszłam, a raczej po kogo.
- Ok, a więc tak się bawimy. - powiedział oblizując wargi. - Widzę, że nie mam już najmniejszych szans, żeby jakoś z tego wybrnąć. Nie martw się maleńka. Nic ci się nie stanie.
Zrobił krok w moją stronę, dwa, trzy... Zmniejszał przestrzeń między nami. Już tylko centymetry dzielą nasze ciała. Wtem pojawia się ten "potwór". Nietoperz powrócił, tylko że tym razem zawisł w powietrzu pomiędzy mną, a zaskoczonym chłopakiem. Wokół zwierzaka pojawiły się iskry i nagle zniknął, zaś na jego miejscu pojawił się... Co?! Czy wy sobie robicie ze mnie jakieś żarty?! To przecież niemożliwe!
"Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadejdzie noc
Odnajdziemy
Drogę przez mrok." /Through the dark
Wszystko było tak jak opisywał mi Liam. Wewnątrz ujrzałam dwie postacie. Lucasa i Louisa. Ten drugi siedział przywiązany do krzesła pod ścianą. Łatwo można było zauważyć, że ma mocno skrępowane ręce i nogi. Spod grubych sznurów przy nadgarstkach pociekła strużka ciemnoczerwonej krwi, gdy nastolatek się poruszył. Spojrzałam wyżej. Na policzku miał ogromnego siniaka, który znalazł się tam, z pewnością, nie przypadkiem. Usta miał zaklejone ciemną taśmą. Powieki opadały mu na przymknięte i lekko spuchnięte oczy. Jego oprawca siedział przy biurku. Notował coś, nie zwracając uwagi na swojego więźnia. Mój towarzysz mówił, że Lucas bacznie go obserwuje, lecz sytuacja musiała się zmienić. Tylko co było na tyle ważne, by odwrócić jego uwagę od tak ważnej czynności? Ubrany był w szarą koszulkę z nadrukiem, jego umięśnione nogi opinały czarne spodnie, a na ramiona miał narzuconą czarną skórzaną kurtkę. Wyglądał po prostu... seksownie. Boże! O czym ja myślę?! Przy ręce leżał złoty sztylet. No w końcu kto by się spodziewał, żeby ktoś taki nosił przy sobie broń.
Najciszej jak potrafiłam skradałam się do okna obok. Wydawało mi się, że każdy mój krok słychać niczym huk armaty. Z niemałym strachem dotarłam do celu. Liam stał już za mną. Nadal nie potrafię uwierzyć, że potrafi się tak szybko i cicho poruszać. Wyjął z kieszeni coś na wzór scyzoryka, lecz zamiast ostrza wysunęła się rurka z materiału podobnego do metalu. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że dziwny przedmiot otacza się niebiesko-srebrną łuną światła. Myśląc, że chłopak chce wyłamać nim okno, zbliżyłam się. Złapałam go za dłoń, lecz ten tylko spojrzał na mnie. To mi wystarczyło, żeby zrozumieć żebym tego nie robiła. Myliłam się. On przytknął zaostrzoną końcówkę do szyby i bezszelestnie poprowadził nią. Rurka pozostawiała po sobie ślad, podobny do linii, malowanej markerem tylko, że ta była czarna jak smoła i zdecydowanie dużo grubsza. Z każdym szybkim ruchem dłoni odkrywała się nowa część rysunku. Po chwili skończył, a to co powstało, to usta przebite strzałą. Szyba zaczęła się topić. Fala ognia rozeszła się od rysunku aż po ramę okna, nie wydając przy tym najmniejszego szmeru. Kiedy już całkowicie znikła, chłopak dał mi znak abym weszła pierwsza. Nie zdążyliśmy wejść do środka, gdy tuż przed moją twarzą przeleciał nietoperz, a ja się wystraszyłam i potknęłam. Jak zwykle pokazałam swoją zgrabność i upadłam z głośnym trzaskiem na podłogę. Kiedy się obróciłam by zobaczyć reakcję Liama, jego już tam nie było.
Ponownie zwróciłam wzrok w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Wstałam. Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że mam niewiele czasu. Przecież nie miałam szans na to by nikt tego nie zauważył. Nie usłyszałam kroków, właściwie nic nie słyszałam. To na pewno nie było normalne. Ta grobowa cisza zdecydowanie była najprostszą radą, UCIEKAJ! W momencie, kiedy ruszyłam do okna, stanął przede mną Lucas. Jego włosy opadały mu swobodnie na czoło. W ręce ściskał złoty sztylet, który już widziałam wcześniej. Po tylu latach znajomości czytałam z jego twarzy jak z książki. Teraz wiedziałam tylko jedno - był zaskoczony. Bez wątpliwości widział szok w jego oczach.
- Co do kurwy nędzy?! - wyszeptał tak, że ledwie usłyszałam jego słowa. - Co TY tu robisz?! - wykrzyknął już mniej zaskoczony, a bardziej wściekły. Nigdy wcześniej nie bałam się go tak mocno jak w tej chwili.
- Lucas...
- Brawo, wiem jak mam na imię, ale pytanie było inne. Nie powinno cię tu być!
- Oj grzeczniej proszę! - zaczęłam. - Ty już dobrze wiesz, po co tu przyszłam, a raczej po kogo.
- Ok, a więc tak się bawimy. - powiedział oblizując wargi. - Widzę, że nie mam już najmniejszych szans, żeby jakoś z tego wybrnąć. Nie martw się maleńka. Nic ci się nie stanie.
Zrobił krok w moją stronę, dwa, trzy... Zmniejszał przestrzeń między nami. Już tylko centymetry dzielą nasze ciała. Wtem pojawia się ten "potwór". Nietoperz powrócił, tylko że tym razem zawisł w powietrzu pomiędzy mną, a zaskoczonym chłopakiem. Wokół zwierzaka pojawiły się iskry i nagle zniknął, zaś na jego miejscu pojawił się... Co?! Czy wy sobie robicie ze mnie jakieś żarty?! To przecież niemożliwe!
"Mam nadzieję, że twoje serce jest wystarczająco silne
Kiedy nadejdzie noc
Odnajdziemy
Drogę przez mrok." /Through the dark
________________________________________________________________
Nareszcie dodany 6 rozdział. Wybaczcie, że to tyle trwało. Naprawdę dużo się wydarzyło i musiałam sobie wszystko poukładać. Trochę się śpieszyłam, żeby dodać ten rozdział dlatego jest on tak krótki. Liczę na waszą wyrozumiałość.