wtorek, 28 października 2014

Rozdział 2

Zamknęłam oczy, myśląc, że to jakiś głupi dowcip. Muszę, jednak przyznać, że byłam przerażona. Spodziewałam się wszystkiego... a przynajmniej tak myślałam. Po kilku sekundach się uspokoiłam i powoli otwarłam oczy. Szok, który poczułam jest nie do opisania. To co się wydarzyło, nie mogło się dziać naprawdę... Lucas spoglądał na mnie lekko zażenowany. Jego policzki oblał rumieniec.Tylko, że teraz jego piękne niebieskie oczy, zmieniły na odcień błękitu nieba, biły z nich jasność i dobroć. Źrenice były nieskazitelnie czyste, nienaruszone przez najmniejszy grzech. Na szarych dżinsach pokrytych wielką ilością dziur znajdował się pas z dwoma nożami, a raczej ze sztyletem i miniaturą prawdziwego miecza! Ostrze każdego z nich połyskiwało w świetle dnia. Mieniło się kolorami tęczy. Z pleców wyrosła mu para ogromnych, silnych skrzydeł. Całą ich powierzchnię pokrywały pióra. Jednak żadne nie przypominało tych, które posiadają ptaki. Były ostro zakończone, niczym zaostrzone końcówki strzał. Gdyby była taka konieczność, pewnie z łatwością można by ich użyć jako broni. Po mimo swojej wielkości skrzydła idealnie przypasowały się do wysokości postaci, nie przytłaczały jego osoby. Umięśniona klatka piersiowa pokryta jest zbroją z czystego złota. Przez sam środek ciągnęła się pionowa kreska koloru nieba. Co kawałek znajdował się biały puch, który prawdopodobnie był chmurami. Cała długość się poruszała, tak jak na niebie wędrują pasma białych owieczek. Na barkach można było zobaczyć dwie płaskorzeźby przedstawiające słońce. Blond czupryna rozwiana lekkim letnim wiatrem. Postać owijały promienie światła. A może tylko mi się wydaje?
- Co... co się dzieje? -wyjąkałam zmieszana.
Przechodząca obok staruszka spojrzała na mnie jak na wariatkę, a następnie w miejsce, gdzie stał Lucas.
- Przepraszam panienko... Z kim Ty rozmawiasz?
- Ja... z nikim. Mówiłam do siebie. - kłamstwo nigdy nie przychodziło mi tak łatwo. - Powtarzałam sobie tylko lekcje.
- Jaka z ciebie pilna uczennica. - powiedziała uśmiechnięta i odeszła. Powiodła wzrokiem za starszą panią. W momencie, gdy kobieta znikła mi z pola widzenia, zwróciłam się do przyjaciela.
- Po pierwsze: możesz mi powiedzieć w kogo? w co? ty się zamieniłeś?! Po drugie: Dlaczego ONA cię nie widziała?!
- W sumie to mam ci dużo do wytłumaczenia, więc może jutro się spotkamy i w spokoju porozmawiamy, bo teraz i tak nic nie zrozumiesz, dobrze?
- Luki, o co tu chodzi? Ty wiesz coś więcej! Wiesz coś o mojej mamie, prawda?!
- Przepraszam Izzy (to moja ksywka). Nie mogę ci teraz wszystkiego powiedzieć. - zrobił krótką przerwę, głośno wzdychając. - A ta pani mnie nie widziała, bo tylko moja podopieczna ma prawo widzieć mnie w prawdziwej formie. Do tego tylko kiedy sam jej na to pozwolę.
- Czyli jesteś aniołem? A ja jestem jakąś twoją podopieczną? WTF?! - po chwili namysłu dodałam - Przecież ty masz parę lat więcej!
- Teoretycznie mam kilkaset lat więcej. I tak jestem twoim opiekunem. A co do anioła to blisko, ale jestem Guardianem.
- Miałeś rację nic nie rozumiem! - wykrzyknęłam.
Odwróciłam się na pięcie i sprintem ruszyłam w stronę domu. Spojrzałam jeszcze za siebie. On dalej tam stał spoglądając na mnie smutnym wzrokiem. Wiedziałam, że gdyby Lucas tylko chciał wzbiłby się w powietrze i mnie zatrzymał, ale tego nie zrobił. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, że nawet teraz potrafił uszanować moje uczucia i dać mi czas. Nogi same mi się plątały. Wbiegłam do domu, rzuciłam torbę na szafkę. Nie zastanawiając się nad tym co robię, poszłam do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi, po czym runęłam na łóżko. Teraz to już całkiem mam mętlik w głowie. Jakim cudem to wszystko się dzieje?! To po prostu niemożliwe! Znam Lucasa od prawie sześciu lat, a jednak nic o nim nie wiem... Jak mogłam niczego nie zauważyć? Nagle mój świat wywrócił się o 360 stopni. Mam wrażenie, że zaraz zwariuję. Nieustający, pulsujący ból głowy, który towarzyszy mi coraz częściej, nie daje mi spokoju. Próbowałam to ogarnąć... tylko jak?! Blondyn znany mi jak nikt inny, nie jest tym, za kogo go miałam. Jest moim opiekunem, co znaczy, że musi o mnie dbać. Strzec mnie przed złem. Złem, którym jest... No właśnie! Co jest tym złem? Sama potrafię o siebie zadbać. To musi być coś strasznego. Okazało się, iż mogło by się wydawać, że minęła chwila, kilkanaście minut, to w rzeczywistości mijały godziny. W końcu biegnący szybko czas, dał się w znaki. Powieki mimowolnie zaczęły opadać. Obraz zaczynał mi się rozmazywać. Nigdy bym nie pomyślała, że w ostatni dzień szkoły, bez zadań, bez nauki, mogłabym się, aż tak zmęczyć. Położyłam się wyczerpana, a już po chwili przymknęłam oczy i zasnęłam. Obudził mnie dźwięk upadającej książki. Usiadłam na brzegu miękkiego materaca. Podniosłam przedmiot, który musiałam przypadkiem potrącić. Serce zamarło mi w bezruchu, kiedy poczułam na swojej szyi czyjś ciepły oddech. Z trudnością łapałam powietrze...


"Nie istnieję bez niej
Słońce nie świeci
Świat się nie kręci, świetnie, świetnie

Ale wiem, wiem, wiem na pewno" /Steal my girl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz