niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 4

    On musi wiedzieć, o tym co tu się stało! Choć w sumie jego zadaniem było nie dopuszczenie do tego spotkania. Może jednak on o niczym nie wie?

***
    Rozchyliłam lekko powieki. Promienie słońca, wpadające do pokoju spomiędzy zasłon, okalają moją twarz. Otwarte okno wpuszcza do pomieszczenia lekki, letni wietrzyk. I ten śpiew ptaków o poranku, i stukanie w drzwi. Stukanie w drzwi? Wstałam z łóżka. Oprzytomniałam. Jeszcze kilka sekund temu myślałam, że pukanie było tylko częścią snów, a jednak nie. Zeszłam po schodach chwiejnym krokiem. Przekręciłam klucz i otwarłam drzwi. No tak... Lucas... stał i spokojnie czekał na moją reakcję.
    - Hej, mogę? - wydusił w końcu.
  - Nie! Odejdź! - wykrzyknęłam, zatrzaskując drzwi. Oparłam się o ścianę. On dalej tu był...
  - Amy, proszę, porozmawiajmy...
  - Nie! Nie chcę cię znać, już wszystko wiem! Nie musisz nic mi tłumaczyć!
  - Nie wiesz wszystkiego, powiedziałem ci tylko kim jestem.
  - Tyle mi od ciebie wystarczy. - zza drzwi dobiegała jedynie głucha cisza.
  - Co masz na myśli? - zapytał zdziwiony.
  - Spóźniłeś się... Już mi ktoś wytłumaczył, co się dzieję. - powiedziałam już zirytowana. Wstałam i  odeszłam.
    Kierowałam się do kuchni. Ojciec z tą swoją panienką są już w pracy. I szczerze tego nie żałuję. Wyjęłam składnik, po czym zaczęłam robić ciasto na naleśniki.
    - Ja chcę z nutellą! -usłyszałam  zza pleców.
  - Hmm, a może pan sobie życzy do tego jeszcze jakieś owoce? - odpowiedziała. Odwróciłam się i ujrzałam ośmioletniego chłopca szczerzącego do mnie swoje białe ząbki. Czarne pukle włosów odstawały na wszystkie strony. Po przymkniętych, lekko opuchniętych, brązowych oczach wywnioskowałam, że musiał dopiero wstać.
  - A chętnie. Może... wiem! Banany i truskawki! - ucieszył się.
  - Filiph! A co ty tak wcześnie dziś wstałeś?
  - Eh, ten twój gość to chyba umarłego by obudził - zaśmiał się
  - To pędź się ubierz, a potem, jak wrócisz, twoje naleśniki będą na ciebie czekać. - poczochrałam czuprynę braciszka, a ten pobiegł do łazienki.
    Pomimo tego, że nie potrafię znieść tego babsztyla, to Filipha polubiłam. Pokochałam go tak, jak powinnam kochać brata. Po śniadaniu dostałam esa od Tiny:
"Hej, dzisiaj - zakupy. Koniecznie ;)
                                       xoxo"

No to dzień zaplanowany. Od zakończenia roku szkolnego nią miałam z nią kontaktu. Miałam na głowie ważniejsze sprawy. Cieszę się, że o mnie nie zapomniała, bo mi całkiem to wypadło z głowy!

***

    - Heeej! - jak zwykle uśmiechnięta.
  - No hej! - przytuliłam przyjaciółkę. - To gdzie najpierw? Masz już coś na oku?
  - Nie, ale proponuję... H&M?
  - No jasne. Z tobą wszędzie, przecież wiesz. - zażartowałam.
    Z dwie godziny, na pewno,  chodziłyśmy  po sklepach, przeszukując wieszaki i regały. Każda z nas kupiła sobie przynajmniej parę sukienek i coś do tego. Ja znalazłam dziewczęcą sukienkę z koronką, o kolorze nocnego nieba i seksowną czarną niczym pióra kruka. Gdy tylko je zobaczyłam pomyślałam o Louisie. Może i znam go nie znam, ale zdaje się być taki szczery, zupełnie jakbym z nim dorastała. Pragnęłam go znów zobaczyć, porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej. 
    Po udanych zakupach poszłyśmy odpocząć i poplotkować do kawiarni.
  - Amy... poznałam pewnego chłopaka.
  - Oh, ale fajnie, a zdradzisz mi jego imię?
  - Nawet coś więcej. Chce Ci go przedstawić.
  - Jeej, to kiedy?
  - Teraz! Spójrz do tyłu. - powiedziała, trzepocząc rzęsami. Kilka metrów za mną stał chłopak, który mimo, że mnie nigdy nie spotkał, spoglądał w moją stronę, a nie na Tinę.



"I tak, pozwoliłem ci wykorzystywać mnie od dnia,
kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy.
Ale Jeszcze nie skończyłem.
Zakochiwać się w tobie.
Złoto głupców
I wiedziałem, że robiłaś tak z każdym, kogo spotkałaś,
Ale nie żałuję, że zakochałem się w tobie.
Złoto głupców." / Fool's Gold

4 komentarze: