środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 9



   - Ok, to gdzie najpierw? – Zapytałam, siedząc na siedzeniu pasażera. Nie spodziewałam się, że Niall jest kierowcą. Takie trochę śmieszne, znów pomyślałam stereotypowo. No, bo gdzie miałam się dowiedzieć, że wampiry też mają prawo jazdy?
- Na początek pojedziemy w moją miejscówkę, hihih. I tu zbytnio nie ma nic do gadania. Mój samochód – mój wybór. Proste? Proste. Hihihih – Ja się pytam: Czemu, do cholery, chichot blondyna był tak przerażający?
- W twoją miejscówkę. Czyli gdzie?
- To moja słodka tajemnica! – Powiedział oburzony. Udawanie urażonego miał wyćwiczone do perfekcji. Przez moment przeszła mnie myśl, że może rzeczywiście się obraził, a z tego, co wiem zły kierowca to niebezpieczny kierowca. A może lepiej byłoby wysiąść? – Obawiam się, że nie masz dobrych myśli?
- No może tak troszkę. – Przyznałam szczerze.
- Ojć, i tak ci nie powiem, hihih. – Czy on znów zachichotał? - To będzie niespodzianka.

***

   Po prawie trzech kwadransach dotarliśmy na miejsce. Nie wiem, czego się spodziewałam. Możliwe, że jakiegoś opuszczonego psychiatryka czy coś w ten deseń. Amy! Przestań! Zrozumiałabyś wreszcie, że to wszystko nie jest jak w filmach. No w każdym razie spodziewałam się czegoś… innego. Nigdy nie wpadłabym na to, że blondasek zabierze nas nad morze.
   Zauważyłam, że nie tylko mnie to zdziwiło. Louis wpatrywał się w blondyna z otwartymi ustami. To się nazywa, że komuś opadła szczęka z wrażenia. Liam natomiast obracał się w kółko obserwując wszystko dokładnie. Na pierwszy rzut oka widziałam, że nie potrafi się powstrzymać, aby się nie uśmiechnąć. Zdecydowanie za dużo wysiłku by go to kosztowało.
   - I co? Zaskoczeni widzę, hihih. Myśleliście, że będzie coś dużo bardziej szalonego, a to takie zwykłe miejsca potrafią naprawdę zadziwić, hihih.
   Nikt nie miał odwagi, żeby się odezwać. Zastanawiałam się, czy to, dlatego, że nie chcieliśmy zniszczyć tej magicznej atmosfery, która tu panowała, czy może, najzwyczajniej w świecie, zabrakło nam słów? Tak czy siak, bez żadnych protestów ruszyliśmy za Niallerem, prowadzącym nas w stronę wielkiej skalnej ściany.
   Był to zwykły krajobraz w tych okolicach. Praktycznie wszędzie na tym wybrzeżu można było zobaczyć dwie rzeczy. Tłumy ludzi zebranych na pięknych hiszpańskich plażach oraz ogromne skały. Nagie skały, które dodawały jeszcze więcej uroku tym okolicom.
   Okrążyliśmy jeden z odłamów urwiska i przeszliśmy przez wąską szczelinę między kamieniami. Dostępu do tego miejsca strzegły krzaki i wysokie trawy, skutecznie zakrywając przejście. Po drugiej stronę szczeliny znajdowała się mała zatoczka. Całe nabrzeże pokrywał prawie śnieżnobiały piasek. Na środku wychodziła w wodę nie za duża kładka, w całości zbudowana ze starych już desek. Gołym okiem było widać, że obecność soli i wilgoci nie sprzyja takim materiałom. Mimo wszystko kładka trzymała się bardzo dobrze.
   Cisza, jaka tu panowała sprawiała, że ten ukryty przed złem świata fragment przyrody, był bardzo tajemniczy, dziki. Czułam, że nie powinnam tego zagłuszać. To wszystko zdawało się być takie intymne. Bezwstydnie ukazywały się nam najbardziej skryte części tego miejsca.
   Poczułam na swojej ręce czyjś czuły dotyk. Z trudem oderwałam wzrok od tego przepięknego widoku i zwróciłam go w stronę osoby obok mnie. Był to Louis, to chyba żaden szok, co? Uśmiechnął się do mnie promiennie, w odpowiedzi obdarzyłam go najcudowniejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać. To dodało mu odwagi, ponieważ już po kilku sekundach trwałam w jego niedźwiedzim uścisku. Gdy wreszcie się od siebie odkleiliśmy, nie żeby mi to przeszkadzało, chłopak wziął moją dłoń i ukrył ją w swojej. Kciukiem pieścił mój nadgarstek okrężnymi ruchami. Spojrzałam na nasze splecione palce i przyglądałam się im dobre kilka minut. Przerwał mi Niall.
   - To tutaj stałem się wampirem. To tu pocałowałem swoją pierwszą miłość. To tu przychodzę za każdym razem, kiedy muszę uciec przed ludźmi. To się wydaje takie śmieszne, heh. – Zaśmiał się, patrząc nieprzytomnym wzrokiem daleko w ocean. – W dzieciństwie bałem się potworów. Tych spod łóżka, tych z szafy… Teraz dostrzegłem prawdziwe oblicze zła. To nie potworów z wyobraźni powinniśmy się bać, to ludzie są istotami z piekieł. – Gwałtownie nabrał powietrze, tak jakby się wybudził z transu. – I jak wam się podoba? Ja uwielbiam to miejsce. Zdradzę wam, że nie widziałem tu nikogo od dobrych dwudziestu lat. Innymi słowy teraz to jest już tylko nasza miejscówka. Nasza tajemnicza kraina, o której wiemy tylko my.
- No no, to ja to biorę na klatę. To nie może wyjść na światło dzienne. Tu jest zbyt pięknie, żeby zdeptać rośliny czy zaśmiecając tą mini plaże, oddając to do użytku turystom. – Stwierdził, jako pierwszy, Liam.
- Ja też się na to piszę. – Dopowiedział Lou. – Całkowicie się z tobą zgadzam, stary. A ty, Amy?
- Co? Co? Ach tak, ja też nie chcę tego zniszczyć. Nikt więcej się o tym miejscu ode mnie nie dowie. – Powiedziałam prosto z mostu. Zamyśliłam się nad słowami Nialla. To ludzi powinniśmy się bać. Zdecydowanie miał rację. Tylko, dlaczego to powiedział? Myślę, że otwierał się dopiero przed nami. Zastanawiam się, co się zdarzyło, że chłopak mówił to tak smutno. W jego głosie wyraźnie usłyszałam nutę złości zmieszaną z czystym cierpieniem. To silnie wybuchowa mieszanka. Nie wybucha od razu. Ukrywa się gdzieś w naszym sercu. Każde następne wydarzenie, choć podobne do poprzednich, a jednak inne, zwiększa jej ilość aż w końcu wybucha. Wybucha, niszcząc wszystko.
   Bez słowa więcej odsunęłam się od nastolatka i ruszyłam powoli w kierunku wampira. Po prostu się do niego przytuliłam. Chciałam mu okazać swoje oddanie. Musiał wiedzieć, że co się nie wydarzy, może na mnie liczyć. Nie zostawię go samego z tym wszystkim. Kiedy moja skóra zetknęła się z jego zimnym ciałem, przeszedł go dreszcz. Mięśnie się napięły, lecz oddał uścisk. Objął mnie w talii i wtulił twarz w moją szyję. Z kącika oka spłynęła mu pojedyncza łza. Od razu się ode mnie odsunął. Szybkim ruchem otarł policzek. Bezgłośnie powiedział mi, że dziękuję. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa, więc jedynie pokazałam białe ząbki w szerokim, przyjacielskim uśmiechu. Wróciłam do bruneta, napotykając przy tym spojrzenie, szczerzącego się Liama.
   - No to teraz moja kolej, żeby przejąć pałeczkę przewodnika. – Oznajmił brunet, a Louis znów chwycił mnie za dłoń.
   To Niall, jako pierwszy odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Chłopcy poszli za nim, natomiast ja, nie puszczając ręki chłopaka, rzuciłam ostatnie spojrzenie na to magiczne miejsce. Poczułam lekkie szarpnięcie, więc udałam się w kierunku samochodu.






"Uczucia, jak te mogłyby trwać wiecznie
Nie chcę spać, bo już teraz śnimy na jawie
Próbujemy się zachować, ale wiesz, że nigdy się nie nauczymy." ~A.M.

1 komentarz: